Muszę przyznać: ideałem nie jestem, czasem miewam gorsze dni, czasem mi się po prostu nie chce, zdarza mi się pokrzyczeć, popłakać…
Odkąd na świecie jest moja Córeczka Sara, obecnie 3-letnia, wciąż mam wrażenie, że jeszcze tyle muszę się nauczyć, jako rodzic 🙂
Codziennie się uczę, taki urok bycia rodzicem, ale o tym pisałam już wcześniej TUTAJ.
Nie ma to jednak, jak nauka przez patrzenie na siebie oczami naszego dziecka.
Dzieci są najlepszymi obserwatorami i naśladowcami. Dlatego tak ważne jest, aby dawać im dobry przykład, być wzorem do naśladowania – tak, to się ładnie mówi 🙂
Ale oczywiście musimy być sobą, być naturalni, bo kto inny, jak nie dziecko właśnie, lepiej wyczuje nieszczerość i „granie”. I jeszcze jedna ważna rzecz, przy małym gadulcu (do takich należy moje Słońce), trzeba naprawdę czasem uważać, co się mówi i jakich słów się używa.
Patrzę tak więc na moje Dziecię i co widzę i słyszę?
Mały obserwator mówi do mnie na przykład: „Mamo, ty to lubisz”, „Mamo słuchaj, leci Twoja ulubiona piosenka”, „O, to ulubiona piosenka taty”, „Patrz Mamo ty masz takie samo”, „Mamo, czy mogę też posmarować usta?”….
Albo wchodzę do pokoju, a Sara do swoich zabawek mówi: „Pójdziemy do Pani doktor, da Wam syropek i będziecie zdrowe”, „Nie róbcie tak, bo tak nie wolno”. Czasem unosi głos na swoje zabawki, i słyszę „oj, nie, nie, nie!”
„Mamusiu, chodź się ze mną pobawić” – to słowa, które słyszę oj często… czasem mi się nie chce, nie mam nastroju… ale ten uśmiech na twarzy Sary jest bezcenny. To, jak chłonie wiedzę, jak chętnie sięga po to, co nowe. Słowa, których używa i to ze zrozumieniem, w odpowiednim momencie, nawet mnie, często zaskakują. Sposób myślenia jeszcze bardziej 🙂 Przytoczę naszą ostatnią wymianę zdań:
Sara: Mamo, a jak te włosy się trzymają? (pyta ciągnąc mnie delikatnie za włosy i przyglądając się cebulkom)
Ja: Wyrastają ze skóry głowy.
Sara: Ale jak to?
Ja: Tak jesteśmy zbudowani.
Sara: Ale mamo, my nie jesteśmy z klocków….
I tak obserwując Sarę, widzę to, co we mnie dobre, ale też, to co wymaga zmiany… Czasem nie dostrzegamy swoich zachowań, nie słyszymy samych siebie. Pewne rzeczy zauważamy dopiero, kiedy dziecko robiąc lub używając słów, których wolelibyśmy nie słyszeć z jego ust, dociera do nas, że to przecież od nas się tego nauczyło. Zwierciadło… nasze jedyne, najszczersze i najprawdziwsze… patrzmy i wyciągajmy wnioski, uczmy się i zmieniajmy… zamiast strofować dziecko, za to, czego sami je nauczyliśmy.
Nie możemy wymagać od niego, dopóki nie zaczniemy wymagać od siebie… (TUTAJ o wymaganiach)
Czy Wy też tak macie, że patrzycie na dziecko i widzicie siebie, swoje wady i zalety?